środa, 29 kwietnia 2009

ciąg dalszy --> mocne postanowienie..

Już mija kolejny dzionek, a ja odnoszę coraz większy sukces jesli chodzi o palenie.. Już nie tak cierpię jak wczoraj. Wczoraj myślałam, że normalnie się oszaleję, owszem oblałam dwa " egzaminy" tzn zapaliłam jeszcze dwa pety...

Opiszę jak wyglądał dzień po wyjściu z pracy..

Jak tylko wyszłam z pracy, wcale nie czułam się wolniejsza, lepiej, wręcz przeciwnie, toczyła dramatyczna walka ze sobą. Bo nie tylko, koleżanka mnie tak wkur***, to jeszcze musiałam wszędzie widzieć ludzi z papierosami, miałam tak silną pokusę, żeby wstąpić do bankomatu po pieniądze i pójść do kiosku i kupić LM zielone...Krzyczę do siebie " NIE!", " uspokój się", " nie teraz, pozniej sobie zapalisz, teraz nie masz czasu".. Powstrzymałam się i niemal biegłam do metra na spotkanie z koleżanką. W drodze się rozpłakłam, chciało mi się rzygać, źle mi było po chwili wpadłam w furię wściekłości... Koleżance się zrobiło żal, zaproponowała, bym wzięła jednego papieroska, szlaf mnie trafił! Odpowiedziałam, że nie będę siebie rozpieszczać, muszę być dla siebie surowa! I koniec! Łaziłyśmy z koleżanką po Arkadii, szukałyśmy dla siebie spodnie. Dzięki temu ja przetrwałam, nie myślałam o papierosach. Potem dostałam pilny SMS i przez to musiałam przerwać tą fajną przygodę. SMS mnie zdenerwował i .. sobie zapaliłam. Po chwili sobie przypomniałam, że miałam nie palić. Mówiłam do siebie: " ok, a teraz się bardziej staraj, już umiałaś ładnie podziękować, rób tak dalej".. Po tej pilnej sprawie, która tak długo trwała i to kosztem mojego czasu wróciłam ze spuchniętymi nogami do domu, jak tylko weszłam to mieszkanie pachnęło zapachem mieszkania :P Stwierdziłam sobie, że dziś było OK, jutro będę silniejsza... I ... zapaliłam! Tuż przed spaniem! Cholera no!

Dobranoc!

Oj, już pobudka! Żeby tylko mi się zechciało wstać do pracy... Ech.. dam radę! Szłam szykować jedzenie do pracy, przygotować kąpiel, szukałam ubrania, Kiedy tylko się wyszykowałam i gotowa do wyjścia, przypomniało mi się, że jeszcze nie zapaliłam... Zastanawiałam się przez moment, czy to głód nikotynowy o to woła czy tylko ja sobie przypomniałam? Ale to grunt, że nie paliłam 3 papierosy jak zawsze, do tej pory. Super! Kiedy tylko wzięłam torbę poczułam dziwny zapach przy oknie, zbliżyłam do okien i zorientowałam się, że to te firanki smierdzą dymem nikotynowym, " ech, trzeba by uprać"- pomyslałam sobie.. Wzięłam moją ulubioną czerwoną bluzkę, świeżo upraną i jednak ona śmierdzi papierosem! Cholera no.. Czyżby mój węch stał się wrażlwiszy czy co? Czemu to dopiero teraz ja zauważyłam?

Jestem w biurze, koleżanka z pracy zamiast zapytać: " co słychać" się pytała: " jak papierosy". Odpowiedziałam, że coraz lepiej :) ta stwierdziła, że będzie musiała się przywyknąć do tego, że zapali sobie bez mojego towarzystwa, przypomniałam ją, że przecież chciała rzucić... Przyznała się, że nie potraktowała tego na poważnie, że i tak wrócę do papierosów.. heh!
Ogólnie dziś dobrze zniosłam ten dzień, zero zwariowania, nerwów. Czuję, że na pewno mi się uda!! Jak ja ogromnie się cieszę!

5 komentarzy:

  1. Na pewno uda Ci się rzucić papierosy. Wierzę w Ciebie :) Agnessa :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Acerko, Trzymaj się :)!!! Powodzenia!!! Blog super!!! W niektórych momentach szczerze się uśmiałam :) zawsze wnosisz do tego blogu uśmiech :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Powodzenia ci życzę!
    Będzie dobrze :)
    Była krótkometrażowa palaczka :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Trzymaj się!! :)) Uwielbiam czytać... :D Hawajska

    OdpowiedzUsuń
  5. No no i tak dalej. Nikotyna to diabeł! Piekło! Bleee! ;) Ja rzuciłam już i Ty też ;) Milcia.

    OdpowiedzUsuń